W USA Halloween obchodzone jest z wielkim rozmachem. Domy
ociekają sztucznymi pajęczynami, pająkami, szkieletami i innymi dekoracjami już
na miesiąc przed . Swoją drogą muszę przyznać, że Amerykanie mają bzika na
punkcie dekorowania domów … Ze względu na to, iż była to moja jedyna szansa, by
doświadczyć tego wszystkie na własnej skórze po raz pierwszy w życiu,
postanowiłam się przebrać i iść razem z dziewczynkami na „trick or treat”,
czyli popularne „cukierek, albo psikus”, zamiast na jakąś imprezę. Zawsze
myślałam, że te cukierki zbiera się wieczorem, tymczasem młodsze dzieci
rozpoczynają chodzenie po domach ok 15:00.
Stroje dziewczynek były gotowe od kilku dni. Samatha
przebrała się za Elsę, Katie … również za Elsę (co trzecia dziewczynka
miała to samo przebranie… jakaś paranoja),
natomiast Alexis była najsłodszą czarownicą, jaką kiedykolwiek widziałam. Ja zrobiłam
swoje przebranie za naprawdę małe pieniądze, ponieważ po prostu kupiłam paczkę
żelatyny, butelkę gliceryny i paletkę z dziwnymi kolorami do charakteryzacji
oraz bluzę za 4$, którą porwałam i wymalowałam plakatówkami. W 20 minut przemieniłam się w zombie ! Dziewczynki
niestety nie zareagowały za dobrze, ponieważ bały się, jak jasna cholera. Sam
płakała przez dobre pół godziny i nie chciała na mnie nawet spojrzeć.
Bliźniaczkom o wiele łatwiej było uświadomić, że to tylko maska i że pod całą tą
żelatyną wyglądam tak samo, jak zawsze.
O godzinie 15:45 wyruszyłyśmy razem z rodzicami i masą
innych dzieci na zbieranie cukierków. Mam wrażenie, że wyglądałam, jak
upośledzona biegając podekscytowana z 6 latkami i stojąc w kolejkach po
słodycze. Moi towarzysze sięgali mi do biodra … bałam się, że nikt nie będzie
mi chciał wrzucać cukierków do torby, ale ludzie okazali się baaardzo
przyjaźnie nastawieni nawet do tak „dużego dziecka”, jak ja. Pytali o moje
przebranie, robili mi zdjęcia, wołali rodzinę, by mnie zobaczyli, prawili mi
komplementy. Czułam się baaaardzo miło ! Uzbierałam sporo słodyczy :) Wieczorem
miałyśmy jechać z Livią na paradę na Manhattanie, jednak nie wyrobiłyśmy się na
pociąg i postanowiłyśmy sobie odpuścić i po prostu iść po raz kolejny na Trick
or Treat. Dołączyła do nas również moja nowa amerykańska koleżanka ( ;) ), którą poznałam przez Internet. Także zombie,
kościotrup oraz sexowna motocyklistka wyruszyły na zbieranie cukierków już po
ciemku i ku memu zdziwieniu ludzie wciąż byli pozytywnie nastawieni, pomimo
tego, że jesteśmy troszkę za stare na tą tradycję. Wieczór zakończyłyśmy jedząc
burgery w Five Guys, po powrocie do domu okazało się, że mam zapas słodyczy na
pół roku :D przyjemnie ! Zbyt wielu zdjęć
z tego wydarzenia niestety nie mam, ponieważ byłam zbyt pochłonięta
bieganiem za słodyczami …
tyyyyle dobroci !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz