poniedziałek, 6 lipca 2015

4 lipca i co dalej ?

Pamietam, jak rok temu ekscytujac sie wyjazdem myslalam o tym, jak spedze 4 lipca w USA. Wyobrazalam sobie, ze bede z paczka przyjaciol w miescie, bedziemy pili drinki w barze na szczycie jakiegos oszalamiajacego wiezowca, ze powoli bede oswajala sie z mysla o powrocie do Polski, bo przeciez 25 sierpnia powinna zakonczyc sie moja przygoda tutaj. Pamietam, ze bylo to dla mnie tak odlegle, wiedzialam, ze do tego czasu znajde mase znajomych, bede plynnie poslugiwala sie angielskim i szastala pieniedzmi na lewo i prawo. Smieszne, jak bardzo wyobrazenia z Polski roznia sie od tego, jak jest w rzeczywistosci. Przyjaciol za bardzo nie mam... wiekszosc au pair ciagle imprezuje, podczas gdy ja wole isc do centrum handlowego, do restauracji, czy po prostu na spacer. "Przyjaciele" okazali sie mocno naciagani i tak naprawde nie spotykam sie w moim wolnym czasie z innymi au pair. Ostatnio mniej pracuje w ciagu dnia wiec czasami wyjdziemy gdzies z Ramona. Mozemy sie posmiac, pogadac, czy obejrzec film w milczeniu i to jest niewatpliwie typ osoby, ktora mnie nie meczy swoja obecnoscia :) dodatkowo jest taka ... bezinteresowna. Takze to jedyna au pair, do ktorej dzwonie, zeby jakos zorganizowac sobie czas.

Absolutnie nie wyobrazalam sobie, ze sie tu zakocham, ze bede w szczesliwym, bezkonfliktowym zwiazku i ze naprawde zdecyduje przedluzyc swoj pobyt tutaj. Nie wiedzialam tez, ze przez tych kilka miesiecy tak bardzo odsune sie od czesci mojej rodziny i znajomych, podczas gdy z innymi umocnie swoje relacje i szczerze zatesknie.

4 lipca spedzilam spokojnie ... obudzilam sie u boku mojej wspanialej kobiety, wyszykowalysmy sie, skradlysmy po kanapce z lodowki i pojechalysmy zakupic kilka przekasek na reszte dnia. Naszym celem byla plaza - chcialysmy polezec na sloncu, pomoczyc nogi w oceanie, wypic po piwie, zjesc hot doga i po prostu zrelaksowac sie w gronie znajomych. Dzien ku memu zaskoczeniu minal bardzo szybko - o 9:30 na plazy odbyl sie wielki pokaz fajerwerkow. Siedzialysmy z Nikki na piasku obejmujac sie i zachwycajac kolorami na niebie, jak male dzieci. Niestety ilosc ludzi na plazy wplynela mocno na nasz powrot do domu. Zamiast 15 minut, wracalysmy 2 i pol godziny, bo drogi byly totalnie zakorkowane. Mialysmy w planach pojechac na pozna kolacje, jednak gdy tylko wysiadlysmy z samochodu, naszym jednym marzeniem byl szybki prysznic i cieple lozko.
Mimo wszystko - taki 4 lipca byl niewatpliwie lepszy, niz siorbanie drinkow na dachu jakeigos budynku :P




I tak - znalazlam rodzine na nastepny rok, dokumenty sa juz zaakceptowane, pozostaje czekac na przeprowadzke 24 sierpnia :) tym razem nieco inaczej - 2 dzieci, 10 i 13 lat. Lokalizacja mi odpowiada, rodzice bardzo fajni ... najwieksza zaleta matchowania sie bylo to, ze naprawde moglam do nich pojechac, zobaczyc dom, poznac dzieciaki. Miejmy nadzieje, ze nastepny rok bedzie przyjemny ;)

a tutaj macie bonusowe zdjecie z NYC Pride 2015 ;)




2 komentarze:

  1. Nawet nie wiesz, jak bardo Cię polubiłam dzięki Twojemu kanałowi na YouTube i dzięki blogowi. Jesteś prześwietną osobą! Bardzo chciałabym Cię poznać! ♥
    Mam nadzieję, że spełnisz wszystkie swoje marzenia! ♥♥♥
    (ps. Oj, co ja bym dała, żeby znaleźć się w NYC! ♥ Wierzę, że kiedyś osiągnę ten życiowy cel. Chyba byłam Amerykanką w poprzednim wcieleniu! ;))
    Mimo, że się nie znamy, ale wiedz, że chcę, byś miała takie życie, na jakie zasługujesz! Jesteś najlepsza! ♥
    Buziaki! ;****
    Weronika c;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wow, dziekuje !! :) takie slowa niewatpliwie dodaja motywacji, nawet w gorsze dni :))

      Usuń