W piątek zjadłam kolację w restauracji o zacnej nazwie „Shake
Shack” . Tracy już jakiś czas temu mówiła, że powinnam spróbować ich burgerów, a
że akurat byłam w okolicy i mój żołądek krzyczał, że umiera, postanowiłam zjeść
właśnie tam. Ludzi w lokalu – zatrzęsienie !
Ale jedzenie… matuchnooo, w życiu nie jadłam tak pysznego burgera !
Bułka była tak miękka, że można ją gryźć ustami, mięso lekko słodkie i idealnie
wysmażone, soczyste, natomiast największą robotę robił chyba sos … to dzięki niemu
kanapka była tak kremowa w smaku i wręcz rozpływała się w ustach (jak tofu Ady
hahahaha). Niestety nie byłam zadowolona z frytek. Były bardzo tłuste i bez
przypraw. Następnym razem zdecydowanie zrezygnuję z napoju i frytek, a wezmę po
prostu dwa burgery. Ceny normalne – Shack Burger 4,95$ , frytki 2,90$, a napój
(cola zero) 2,05$. Do tego 0,86$ podatku, więc w sumie najadłam się za 10,76$ .
iphone 4s robi paskudne zdjęcia w ciemnych pomieszczeniach ... następnym razem pofatyguję się i pogrzebię dłużej w torebce w poszukiwaniu 5, bo aż wstyd tak paskudne zdjęcia wstawiać.
słomki, musztarda, ketchup, majonez, słodziki, cukier, sól oraz woda
W sobotę natomiast udałam się na Queens, by nadać paczkę do
Polski. Była to moja pierwsza większa wyprawa samochodem – 17 mil - i okazała się sukcesem. Powiem wam, że jadąc
przed siebie trasą szybkiego ruchu z otwartymi oknami, czując, jak sympatycznie
słoneczko przygrzewa i widząc przed sobą panoramę Manhattanu – poczułam się cholernie
szczęśliwa. Ten widok zobaczyłam po raz pierwszy udając się do NYC z grupą au
pair z St. John’s University. Wtedy wszyscy byli podjarani i piszczeli, robili
zdjęcia … teraz, pomimo tego, że już kilka razy na Manhattanie byłam, znowu
miałam ochotę krzyczeć ze szczęścia. Coś pięknego.
Po nadaniu paczki zaszłam do polskiego sklepu. Poczułam się
tak… egzotycznie :D hhahaha. Kupiłam przecier z ogórków kwaszonych, to może
ogórkową któregoś dnia zrobię.Wieczorem poznałam kilka nowych dziewczyn, ponieważ miałyśmy spotkanie z naszą LCC. Wracając do domu zajechałam po raz kolejny po burgera, tym razem do innej knajpy, wzięłam kolację na wynos i rozwaliłam się przed telewizorem z najlepszymi frytkami na świecie, oglądając "Pokojówkę na Manhattanie" oraz "Dom nad jeziorem". Ahhh, uwielbiam to, że tutaj w telewizji leci tyle filmów, że ciężko się zdecydować, na co tak naprawdę mam ochotę. !
piękna jesień przed domem :)